Tymczasowa zawiecha :C Przepraszam. Zwaliło się chyba trochę nauki na mnie. Egzaminy, bierzmowanie. Jest co robić. Jest zapierdziel. Ale obiecuję, że wrócę ;')
No i zapraszam na bloga mojego i Wiki, również o Larrym w nieco innej wersji. Myślę, że dość niespotykanej. Tam raczej pojawiać się coś będzie :') - ORPHAN - (sierota)
sobota, 13 kwietnia 2013
sobota, 6 kwietnia 2013
#06
*11 schodków. 4 kroki na prawo. Pokój Louisa*
Harry otworzył dębowe drzwi, przekręcając złotawą kulkę w lewo, po czym delikatnym ruchem uchylił je, zerkając przez powstałą szczelinę w głąb ciemnego pokoju. Jedynym źródłem oświetlenia były niewielkie promyki światła dostające się do pomieszczenia przez okno, ze stojącej na dworze niedużej latarni. Chłopak niepewnie wszedł w głąb, zamykając za sobą drzwi i przemieszczając się na palcach w kierunku łóżka przyjaciela.
- Loueeeh - chłopak delikatnie szturnął go zimną dłonią. - Louuuu - wyszeptał o ton głośniej, gdy nie dostał żadnej odpowiedzi.
- Mhmmm... - wymamrotał, leniwie unosząc powieki i automatycznie chwytając za telefon, by choć trochę oświetlić pokój. - Hazz? Co ty tu robisz? - zapytał gdy jego wzrok padł na przyjaciela kucającego przy jego łóżku.
- Ja .. Nie mogłem spać i..
- Umm jasne, wskakuj - poinstruował, sam przesuwając się na drugą stronę. Styles bez namysłu wdrapal się na jego łóżko i okrył pościelą, po samą szyje na co Louis cicho zachichotał. Harry prawie niezauważalnie zadrżał gdy zimna pościel otuliła jego nagie ramiona i wręcz natychmiast został przyciągnięty przez swojego przyjaciela. Instynktownie wsunął głowę pomiedzy zagłębienie w szyi Louisa, zamykając oczy i zaciągając się jego zapechem. Czy tak zachowywali się przyjaciele? Czy przyjaciele spali ze sobą szczelnie przytuleni? To wszystko było zupełnie nowe i inne. I obojętnie jak dziwne im się to wówczas wydawało było im dobrze.
Louis obudził się wczesnym rankiem, ściągniety do rzeczywistości przez ciche pochrapywanie Harry'ego. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby Louis nie pomyślał o swoim przyjacielu, że ten jest piękny. Ciemno brązowe loki, delikatnie opadały na jego czoło, lekko zaróżowione policzki i zniewalające usta. Tak bardzo delikatne i malinowe. Harry był niezaprzeczalnie piękny. Ale czy własnie tak powinnien oceniać go jego przyjaciel? Louis powoli podniósł się z łóżka, obserwując jak Hazz zmienia pozycję, wtulając swój policzek w poduszkę. Wzrokiem odnalazł pierwszą, lepszą koszulkę naciagając ją na swoje ciało, po czym po cichu wyszedł z pokoju. Schodząc boso, po zimnych, drewnianych schodach rozkoszował się panującą w około ciszą. Zwarzając na porę, wszyscy jeszcze spali. Dlatego najciszej jak tylko mógł przeniósł się do kuchni. Rozsiadł się wygodnie na krzesełku stojącym tuż przy blacie kuchennym i zwinym ruchem ręki pociągnął w swoją stronę, stojącą niedaleko butelkę wody. Odkręcając plastikowy korek uważnie śledził krajobraz za oknem. Mimo wczesnej pory, niektórzy już rozpoczynali swoje białe szleństwo.
Tommo stał tyłem do drzwi, zawzięcie mieszając w jednej z misek, ciasto na naleśniki. Może nie było to danie popisowe, ale jedne z tych, które zawsze mu wychodziło, a tym bardziej nadawało się na śniadanie. Na śniadanie dla szóstki nastoletnich chłopaków, którzy byli zapewne głodni niczym wilki. Dlatego Louis jako najstarszy, postanowił przyrządzić śniadanie. Powoli wlewał rzadkie ciasto na patelnię, gdy za jego plecami rozległy się dzikie głosy chłopaków.
- Nie Nialler. Ja nie gotuję. Zapomnij! Wiem, że jesteś .. - Liam niespodziewanie urwał swoje zdanie w połowie, gdy zauważył Tomlinsona krzątającego się przy kuchence.
- Louis? Naleśniki? Jesteś moim bogiem! - Odezwał się wesoło irlandczyk, biegnąc do niego w podskokach, po czym usadowił się na jednej z szafek kuchennych, Payne szedł natomiast tuż za nim.
- Taaak, też się cieszę, że cię widzę Nialler - Louis wzniósł oczy ku niebu, wesoło się uśmiechając. - Możecie zawołać chłopaków, zanim Horan rzuci się na jedzenie - oznajmił kierując wzrok na Nialla.
- Racja. Niall, idziesz? Bo wydaje mi się, że sam nie ściągnę z łóżka Nicka, a tym bardziej Malika. A no i jeszcze jedno - odezwał się Liam - Gdzie jest Harry?
- Harry? Umm.. w moim pokoju - Louis spuścił wzrok na teflonową patelnię, dziękując w duchu za to, że musiał przewrócić placek, na drugą stronę.
- Aah..
Całą szóstką siedzieli przy ogromnym stole pałaszując upieczone przez Tomlinsona naleśniki, głośno przy tym rozmawiając. Jedynie Harry siedział ledwo przytomny, z półprzymkniętymi oczami i wydawał się być wcale nie zainteresowany ożywczą konwersacją kumpli.
- To jak Hazz? Idziesz z nami czy nie? - zapytał Nick
- Umm, ja? Gdzie? Po co? Daleko tak ogólnie? - wypytywał zdezorientowany, szerzej otwierając oczy.
- Stok Hazz. Stok. Pytaliśmy czy idziesz z nami na narty. Jesteśmy tu na małym wypoczynku więc.. Idziesz? - tym razem zapytał Zayn.
- Tak jasne.. Pewnie, że idę.
~*~
Wszyscy krzątali się po domku, szukając swoich porozrzucanych niedbale rzeczy, oraz szykowali się do wyjścia na stok. O godzinie 11.30 umówili się przy drzwiach wejściowych do wypożyczalni sprzętu, która znajdowała się niedaleko stąd, i mogło się to wydawać dziwne bo wszyscy mieszkali w jednym domku, ale ta opcja okazała się najbardziej trafna, gdyż Liam wraz z Zayn'em postanowili wybrać się po drodze po parę pamiątek. Louis natomiast nadal leżał na swoim łóżku z słuchawkami w uszach, nucąc jedną z piosenek The Fray, gdy nagle poczuł jak miękki materac ugina się pod ciężarem drugiego ciała.
- Harreh? - chłopak momentalnie ściągnął swoje słuchawki z uszu
- Podoba mi się. - Harry delikatnie się uśmiechnął - To znaczy wiesz.. Harreh. To takie inne. Ale wydaje mi się, że przyjemne - powiedział plątając się w słowach na co Louis melodyjnie się zaśmiał
- A więc co jest, Harreh? - zapytał celowo używając nowego zdrobnienia, unosząc kącik ust w górę, pod wpływem wkradającego się uśmiechu.
- Myślę, że musimy porozmawiać BooBear.. - wyszeptał
Harry otworzył dębowe drzwi, przekręcając złotawą kulkę w lewo, po czym delikatnym ruchem uchylił je, zerkając przez powstałą szczelinę w głąb ciemnego pokoju. Jedynym źródłem oświetlenia były niewielkie promyki światła dostające się do pomieszczenia przez okno, ze stojącej na dworze niedużej latarni. Chłopak niepewnie wszedł w głąb, zamykając za sobą drzwi i przemieszczając się na palcach w kierunku łóżka przyjaciela.
- Loueeeh - chłopak delikatnie szturnął go zimną dłonią. - Louuuu - wyszeptał o ton głośniej, gdy nie dostał żadnej odpowiedzi.
- Mhmmm... - wymamrotał, leniwie unosząc powieki i automatycznie chwytając za telefon, by choć trochę oświetlić pokój. - Hazz? Co ty tu robisz? - zapytał gdy jego wzrok padł na przyjaciela kucającego przy jego łóżku.
- Ja .. Nie mogłem spać i..
- Umm jasne, wskakuj - poinstruował, sam przesuwając się na drugą stronę. Styles bez namysłu wdrapal się na jego łóżko i okrył pościelą, po samą szyje na co Louis cicho zachichotał. Harry prawie niezauważalnie zadrżał gdy zimna pościel otuliła jego nagie ramiona i wręcz natychmiast został przyciągnięty przez swojego przyjaciela. Instynktownie wsunął głowę pomiedzy zagłębienie w szyi Louisa, zamykając oczy i zaciągając się jego zapechem. Czy tak zachowywali się przyjaciele? Czy przyjaciele spali ze sobą szczelnie przytuleni? To wszystko było zupełnie nowe i inne. I obojętnie jak dziwne im się to wówczas wydawało było im dobrze.
Louis obudził się wczesnym rankiem, ściągniety do rzeczywistości przez ciche pochrapywanie Harry'ego. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby Louis nie pomyślał o swoim przyjacielu, że ten jest piękny. Ciemno brązowe loki, delikatnie opadały na jego czoło, lekko zaróżowione policzki i zniewalające usta. Tak bardzo delikatne i malinowe. Harry był niezaprzeczalnie piękny. Ale czy własnie tak powinnien oceniać go jego przyjaciel? Louis powoli podniósł się z łóżka, obserwując jak Hazz zmienia pozycję, wtulając swój policzek w poduszkę. Wzrokiem odnalazł pierwszą, lepszą koszulkę naciagając ją na swoje ciało, po czym po cichu wyszedł z pokoju. Schodząc boso, po zimnych, drewnianych schodach rozkoszował się panującą w około ciszą. Zwarzając na porę, wszyscy jeszcze spali. Dlatego najciszej jak tylko mógł przeniósł się do kuchni. Rozsiadł się wygodnie na krzesełku stojącym tuż przy blacie kuchennym i zwinym ruchem ręki pociągnął w swoją stronę, stojącą niedaleko butelkę wody. Odkręcając plastikowy korek uważnie śledził krajobraz za oknem. Mimo wczesnej pory, niektórzy już rozpoczynali swoje białe szleństwo.
Tommo stał tyłem do drzwi, zawzięcie mieszając w jednej z misek, ciasto na naleśniki. Może nie było to danie popisowe, ale jedne z tych, które zawsze mu wychodziło, a tym bardziej nadawało się na śniadanie. Na śniadanie dla szóstki nastoletnich chłopaków, którzy byli zapewne głodni niczym wilki. Dlatego Louis jako najstarszy, postanowił przyrządzić śniadanie. Powoli wlewał rzadkie ciasto na patelnię, gdy za jego plecami rozległy się dzikie głosy chłopaków.
- Nie Nialler. Ja nie gotuję. Zapomnij! Wiem, że jesteś .. - Liam niespodziewanie urwał swoje zdanie w połowie, gdy zauważył Tomlinsona krzątającego się przy kuchence.
- Louis? Naleśniki? Jesteś moim bogiem! - Odezwał się wesoło irlandczyk, biegnąc do niego w podskokach, po czym usadowił się na jednej z szafek kuchennych, Payne szedł natomiast tuż za nim.
- Taaak, też się cieszę, że cię widzę Nialler - Louis wzniósł oczy ku niebu, wesoło się uśmiechając. - Możecie zawołać chłopaków, zanim Horan rzuci się na jedzenie - oznajmił kierując wzrok na Nialla.
- Racja. Niall, idziesz? Bo wydaje mi się, że sam nie ściągnę z łóżka Nicka, a tym bardziej Malika. A no i jeszcze jedno - odezwał się Liam - Gdzie jest Harry?
- Harry? Umm.. w moim pokoju - Louis spuścił wzrok na teflonową patelnię, dziękując w duchu za to, że musiał przewrócić placek, na drugą stronę.
- Aah..
Całą szóstką siedzieli przy ogromnym stole pałaszując upieczone przez Tomlinsona naleśniki, głośno przy tym rozmawiając. Jedynie Harry siedział ledwo przytomny, z półprzymkniętymi oczami i wydawał się być wcale nie zainteresowany ożywczą konwersacją kumpli.
- To jak Hazz? Idziesz z nami czy nie? - zapytał Nick
- Umm, ja? Gdzie? Po co? Daleko tak ogólnie? - wypytywał zdezorientowany, szerzej otwierając oczy.
- Stok Hazz. Stok. Pytaliśmy czy idziesz z nami na narty. Jesteśmy tu na małym wypoczynku więc.. Idziesz? - tym razem zapytał Zayn.
- Tak jasne.. Pewnie, że idę.
~*~
Wszyscy krzątali się po domku, szukając swoich porozrzucanych niedbale rzeczy, oraz szykowali się do wyjścia na stok. O godzinie 11.30 umówili się przy drzwiach wejściowych do wypożyczalni sprzętu, która znajdowała się niedaleko stąd, i mogło się to wydawać dziwne bo wszyscy mieszkali w jednym domku, ale ta opcja okazała się najbardziej trafna, gdyż Liam wraz z Zayn'em postanowili wybrać się po drodze po parę pamiątek. Louis natomiast nadal leżał na swoim łóżku z słuchawkami w uszach, nucąc jedną z piosenek The Fray, gdy nagle poczuł jak miękki materac ugina się pod ciężarem drugiego ciała.
- Harreh? - chłopak momentalnie ściągnął swoje słuchawki z uszu
- Podoba mi się. - Harry delikatnie się uśmiechnął - To znaczy wiesz.. Harreh. To takie inne. Ale wydaje mi się, że przyjemne - powiedział plątając się w słowach na co Louis melodyjnie się zaśmiał
- A więc co jest, Harreh? - zapytał celowo używając nowego zdrobnienia, unosząc kącik ust w górę, pod wpływem wkradającego się uśmiechu.
- Myślę, że musimy porozmawiać BooBear.. - wyszeptał
Siemaneczko szkraby.
Jestem z nowym rozdziałem, ale tym razem nie sama ;) Od dziś pomaga mi mój osobisty Harreh
( @SmileJustinNow ) Tak więc, to wszystko. Liczymy na komentarze :')
P.S. Przy okazji zapraszam na bloga mojego i Wiki, również o Larrym w nieco innej wersji. Myślę, że dość niespotykanej :) - ORPHAN - (sierota)
P.S. Przy okazji zapraszam na bloga mojego i Wiki, również o Larrym w nieco innej wersji. Myślę, że dość niespotykanej :) - ORPHAN - (sierota)
Subskrybuj:
Posty (Atom)