sobota, 13 kwietnia 2013

...

Tymczasowa zawiecha :C Przepraszam. Zwaliło się chyba trochę nauki na mnie. Egzaminy, bierzmowanie. Jest co robić. Jest zapierdziel.  Ale obiecuję, że wrócę ;') 

No i zapraszam na bloga mojego i Wiki, również o Larrym  w nieco innej wersji. Myślę, że dość niespotykanej. Tam raczej pojawiać się coś będzie :') - ORPHAN - (sierota)

sobota, 6 kwietnia 2013

#06

*11 schodków. 4 kroki na prawo. Pokój Louisa*

Harry otworzył dębowe drzwi, przekręcając złotawą kulkę w lewo, po czym delikatnym ruchem uchylił je, zerkając przez powstałą szczelinę w głąb ciemnego pokoju. Jedynym źródłem oświetlenia były niewielkie promyki światła dostające się do pomieszczenia przez okno, ze stojącej na dworze niedużej latarni. Chłopak niepewnie wszedł w głąb, zamykając za sobą drzwi i przemieszczając się na palcach w kierunku łóżka przyjaciela.
- Loueeeh - chłopak delikatnie szturnął go zimną dłonią. - Louuuu - wyszeptał o ton głośniej, gdy nie dostał żadnej odpowiedzi.
- Mhmmm... - wymamrotał, leniwie unosząc powieki i automatycznie chwytając za telefon, by choć trochę oświetlić pokój. - Hazz? Co ty tu robisz? - zapytał gdy jego wzrok padł na przyjaciela kucającego przy jego łóżku.
- Ja .. Nie mogłem spać i..
- Umm jasne, wskakuj - poinstruował, sam przesuwając się na drugą stronę. Styles bez namysłu wdrapal się na jego łóżko i okrył pościelą, po samą szyje na co Louis cicho zachichotał. Harry prawie niezauważalnie zadrżał gdy zimna pościel otuliła jego nagie ramiona i wręcz natychmiast został przyciągnięty przez swojego przyjaciela. Instynktownie wsunął głowę pomiedzy zagłębienie w szyi Louisa, zamykając oczy i zaciągając się jego zapechem. Czy tak zachowywali się przyjaciele? Czy przyjaciele spali ze sobą szczelnie przytuleni? To wszystko było zupełnie nowe i inne. I obojętnie jak dziwne im się to wówczas wydawało było im dobrze.

Louis obudził się wczesnym rankiem, ściągniety do rzeczywistości przez ciche pochrapywanie Harry'ego. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby Louis nie pomyślał o swoim przyjacielu, że ten jest piękny. Ciemno brązowe loki, delikatnie opadały na jego czoło, lekko zaróżowione policzki i zniewalające usta. Tak bardzo delikatne i malinowe. Harry był niezaprzeczalnie piękny. Ale czy własnie tak powinnien oceniać go jego przyjaciel? Louis powoli podniósł się z łóżka, obserwując jak Hazz zmienia pozycję, wtulając swój policzek w poduszkę. Wzrokiem odnalazł pierwszą, lepszą koszulkę naciagając ją na swoje ciało, po czym po cichu wyszedł z pokoju. Schodząc boso, po zimnych, drewnianych schodach rozkoszował się panującą w około ciszą. Zwarzając na porę, wszyscy jeszcze spali. Dlatego najciszej jak tylko mógł przeniósł się do kuchni. Rozsiadł się wygodnie na krzesełku stojącym tuż przy blacie kuchennym i zwinym ruchem ręki pociągnął w swoją stronę, stojącą niedaleko butelkę wody. Odkręcając plastikowy korek uważnie śledził krajobraz za oknem. Mimo wczesnej pory, niektórzy już rozpoczynali swoje białe szleństwo.

Tommo stał tyłem do drzwi, zawzięcie mieszając w jednej z misek, ciasto na naleśniki. Może nie było to danie popisowe, ale jedne z tych, które zawsze mu wychodziło, a tym bardziej nadawało się na śniadanie. Na śniadanie dla szóstki nastoletnich chłopaków, którzy byli zapewne głodni niczym wilki. Dlatego Louis jako najstarszy, postanowił przyrządzić śniadanie. Powoli wlewał rzadkie ciasto na patelnię, gdy za jego plecami rozległy się dzikie głosy chłopaków.
- Nie Nialler. Ja nie gotuję. Zapomnij! Wiem, że jesteś .. - Liam niespodziewanie urwał swoje zdanie w połowie, gdy zauważył Tomlinsona krzątającego się przy kuchence.
- Louis? Naleśniki? Jesteś moim bogiem! - Odezwał się wesoło irlandczyk, biegnąc do niego w podskokach, po czym usadowił się na jednej z szafek kuchennych, Payne szedł natomiast tuż za nim.
- Taaak, też się cieszę, że cię widzę Nialler - Louis wzniósł oczy ku niebu, wesoło się uśmiechając. - Możecie zawołać chłopaków, zanim Horan rzuci się na jedzenie - oznajmił kierując wzrok na Nialla.
- Racja. Niall, idziesz? Bo wydaje mi się, że sam nie ściągnę z łóżka Nicka, a tym bardziej Malika. A no i jeszcze jedno - odezwał się Liam - Gdzie jest Harry?
- Harry? Umm.. w moim pokoju - Louis spuścił wzrok na teflonową patelnię, dziękując w duchu za to, że musiał przewrócić placek, na drugą stronę.
- Aah..

Całą szóstką siedzieli przy ogromnym stole pałaszując upieczone przez Tomlinsona naleśniki, głośno przy tym rozmawiając. Jedynie Harry siedział ledwo przytomny, z półprzymkniętymi oczami i wydawał się być wcale nie zainteresowany ożywczą konwersacją kumpli.
- To jak Hazz? Idziesz z nami czy nie? - zapytał Nick
- Umm, ja? Gdzie? Po co? Daleko tak ogólnie? - wypytywał zdezorientowany, szerzej otwierając oczy.
- Stok Hazz. Stok. Pytaliśmy czy idziesz z nami na narty. Jesteśmy tu na małym wypoczynku więc.. Idziesz? - tym razem zapytał Zayn.
- Tak jasne.. Pewnie, że idę.

~*~

Wszyscy krzątali się po domku, szukając swoich porozrzucanych niedbale rzeczy, oraz szykowali się do wyjścia na stok. O godzinie 11.30 umówili się przy drzwiach wejściowych do wypożyczalni sprzętu, która znajdowała się niedaleko stąd, i mogło się to wydawać dziwne bo wszyscy mieszkali w jednym domku, ale ta opcja okazała się najbardziej trafna, gdyż Liam wraz z Zayn'em postanowili wybrać się po drodze po parę pamiątek. Louis natomiast nadal leżał na swoim łóżku z słuchawkami w uszach, nucąc jedną z piosenek The Fray, gdy nagle poczuł jak miękki materac ugina się pod ciężarem drugiego ciała.
- Harreh? - chłopak momentalnie ściągnął swoje słuchawki z uszu
- Podoba mi się. - Harry delikatnie się uśmiechnął - To znaczy wiesz.. Harreh. To takie inne. Ale wydaje mi się, że przyjemne - powiedział plątając się w słowach na co Louis melodyjnie się zaśmiał
- A więc co jest, Harreh? - zapytał celowo używając nowego zdrobnienia, unosząc kącik ust w górę, pod wpływem wkradającego się uśmiechu.
- Myślę, że musimy porozmawiać BooBear.. - wyszeptał




Siemaneczko szkraby.
 Jestem z nowym rozdziałem, ale tym razem nie sama ;) Od dziś pomaga mi mój osobisty Harreh 
( @SmileJustinNow ) Tak więc, to wszystko. Liczymy na komentarze :')

P.S. Przy okazji zapraszam na bloga mojego i Wiki, również o Larrym  w nieco innej wersji. Myślę, że dość niespotykanej :) - ORPHAN - (sierota)

czwartek, 7 marca 2013

#05

Promienie słońca wyłaniały się spomiędzy śnieżnobiałych obłoków na niebie, rozświetlając okolicę. Drzewa pokryte były białym i mokrym śniegiem, a gdzie nie gdzie można było zauważyć dzieciaki rzucające się śnieżkami czy budujące igloo.  Czarny van mknął po lekko zaśnieżonej drodze. Jedni słuchali muzyki, inni spali na ramieniu przyjaciół, a jeszcze inni rozmawiali po cichu, by nie zbudzić swoich towarzyszy. Dopiero mocne szarpnięcie samochodu oprzytomniło wszystkich w nim zgromadzonych. Auto zatrzymało się obok małego pensjonatu i połączonych z nim zimowych domków, które zachęcały do wprowadzenia się.
Szóstka przyjaciół wysiadła z samochodu, uważnie obserwując otaczającą ich okolicę. To w tym miejscu mieli spędzić cały tydzień. Z dala od rodziców, od natłoku wydarzeń. Na siedem dni postanowili zapomnieć o życiu w Wielkiej Brytanii. Liczyła się obecna chwila.
- Debile! Który to? - wykrzyczał Zayn, gdy biały puch w postaci śnieżnej kuli, niespodziewanie znalazł się na jego włosach. Przyjaciele milczeli, posyłając sobie tylko tajemnicze uśmiechy.
- Panowie.. Przygoda nadchodzi - uśmiechnął się Payne, kierując się wraz z bagażami do wejścia pensjonatu. Reszta podążyła tuż za nim.
Pomieszczenie wyglądało nadzwyczaj przyjaźnie i ochoczo zachęcało do zameldowania się właśnie tu. Wnętrze pokryte było grubymi belkami drewna, na ścianach wisiały wszelkiego rodzaju dyplomy i obrazy, a w lewej części wbudowany był pokaźnych rozmiarów kominek. Niedaleko niego znajdowało się potężne dębowe biurko, a tuż za nim stała urocza i drobna blondyneczka. Jej włosy delikatnie opadały na chude ramiona, a zgrabna twarz rozciągnęła się w przyjaznym uśmiechu, zaraz po zarejestrowaniu kogoś w pomieszczeniu.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytała swym aksamitnym głosem, lustrując każdego z chłopaków spojrzeniem. I nie było w tym nic niemiłego czy nieprzyjemnego. To po prostu tak, jak gdyby ktoś oceniał sytuację. Czy było bezpiecznie, czy też może zupełnie na odwrót.
- Chcielibyśmy wynająć czy jakkolwiek można to inaczej nazwać, jeden z domków na cały ten tydzień. Najlepiej z dwiema łazienkami i innymi tymi opcjami, które oferujecie na swojej stronie internetowej - odezwał się Liam, automatycznie poprawiając swoją grzywkę.
- Oczywiście. Domek dla 6 osób, na tydzień + wyżywienie. Płatność przy odjeździe, a tu macie naszą ofertę i inne pierdoły, z którymi warto się zapoznać - dziewczyna z uśmiechem wskazała na kolorową ulotkę - Ah.. zapomniałabym. Tu macie klucz. Życzymy miłego wypoczynku. Do zobaczenia. - rzuciła podając złotawy w kolorze klucz.

~*~
- Tak więc Styles.. Oto twoje nowe, całkiem wygodne miejsce do spania - Nick wskazał na kremową kanapę stojącą w centrum jednego z największych pokoi i wystawił w rozbawieniu swój język w stronę przyjaciela
- Goń się Grimshaw - Harry wręcz wysyczał, przez co na twarzy starszego chłopaka pojawił się uśmiech. Taka była kolej rzeczy, a właściwie właśnie to zaproponował Niall. Może nie zaproponował, on po prostu wykrzyczał, gdy zbliżali się do wynajętego domku " kto pierwszy w środku, ten zajmuje pokój "  i tak o to dziwnym trafem Harry z plecakiem Zayna, torbą podręczną Nialla i swoją walizką dobiegł jako ostatni. Pokoje były podwójne i w zasadzie mógłby go z kimś dzielić, ale kolejną porażką był fakt, że takowych pokoi podwójnych było tylko dwa, z czego jeden zajął Nick wraz z Malikiem, a drugi Liam z Niallem, twierdząc, że tak będzie im najlepiej. Natomiast trzeci pokój został zarezerwowany przez Tomlinsona. W przeciwieństwie do reszty znajdowało się tam tylko jedno łóżko, dlatego to właśnie Harry'emu pozostała kanapa w salonie. No cóż, przynajmniej będzie miał dostęp do telewizji o każdej porze nocy.

***
- Naprawdę jest tu ładnie i myślę, że jutro powinniśmy rozejrzeć się po okolicy, albo pojeździć na nartach. Co wy na to?
- Liam jak zwykle planuje..Ale to nie jest głupie. Trochę rozrywki nam się przyda. No i może warto byłoby kogoś poznać..
- Tak Zayn. Ty lepiej mów jak podziałała na ciebie pani, a może raczej ze względu na swój wiek panna Edwards? - Horanowi aż zaświeciły się oczy
- Jaka znowu Edwards? Czemu my nic nie wiemy? Jak zwykle zresztą..
- Milutka blondyneczka z recepcji - nie mówcie, że nie widzieliście jak dla Malika świeciły się oczy. Jak na nią patrzył..
- Zamknij się ckliwy Irlandczyku i podaj mi piwo - zaśmiał się Zayn, udając, że nie było tematu. Wtedy ze schodów odezwał się Tommo.
- Każdy ma prawo do miłości. Serio nie znęcajcie się nad nim za to, że ktoś wpadł mu w oko. Miłość nie wybiera - mrugnął do niego, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
Miłość nie wybiera dokładnie.. I jeżeli ktoś kiedykolwiek zaprzeczyłby temu, Louis zapewne by go wyśmiał. Od tak po prostu, zaśmiałby mu się w twarz.

***
- Myślę, że to był najgorszy film jaki kiedykolwiek widziałem. No może były gorsze ale.. To zdecydowanie dla dziewczyn. Chociaż nie powiem.. Ta cała Rose była nawet gorąca, chociaż z wiadomych względów wybrałbym Jacka. No i najlepszym momentem był chyba ich seks w samochodzie. Tak. To zdecydowanie było dobre.. - odezwał się podczas napisów końcowych  Nick. Całą paczką siedzieli właśnie w salonie, przy zgaszonym świetle i kubku gorącej czekolady, oglądając Titanica. Oczywistym było, że kanapa nie pomieści szóstki przyjaciół dlatego Harry wybrał miejsce na podłodze pomiędzy nogami Louisa, który co chwilę bawił się jego lokami. I Harry wręcz musiał przyznać, że było to przyjemne.
- Oh zamknij się Grimms. To prawdziwa miłość, a nie jakiś tam pornol z rudą i jej kochasiem. Oni dla miłości poświęcali swoje życie, a to jest chyba godne podziwu. Przynajmniej moim zdaniem. No i jestem zmęczony dlatego wybaczcie, ale podnoście swoje tyłki z mojej świętości.
- Tak, tak Hazz. Też cię kochamy, dlatego ze względu na późną porę pójdziemy do swoich pokoi z miękkimi łóżkami - oznajmił wesoło Niall wstając z kanapy i kierując się w kierunku schodów.
- Kutasy! - Styles krzyknął ze śmiechem rzucając w niego poduszką.

~*~
Ciemność panowała w całym domku. Z okna widoczny był tylko rząd latarni oświetlających ulicę. A zegar wiszący na ścianie nieustannie tykał, jak się Harry'emu wydawało coraz głośniej z każdą minutą. Ba! Nawet z każdą sekundą. Kłamstwem byłby tez fakt że Harry nie był zmęczony. Był, nawet bardzo. Ale perspektywa nowego miejsca i ten złośliwy zegar po prostu mu to uniemożliwiały. I nie zastanawiał się długo.  Nie kłopotał się niczym. Podniósł się ze swojego tymczasowego łóżka i w samych bokserkach skierował się na górę. 11 schodków. 4 kroki na prawo. Pokój Louisa.



Siemanko :3
Po 3 tygodniach i czterech dniach wróciłam do żywych! :D Zmotywował mnie pewien film i twitlonger po którym nie mogę się pozbierać do teraz, mega żałosna sprawa xd 
Huh to chyba tyle ode mnie i liczę na komentarze  :)
+ od niedawna mogą komentować także Anonimowi, więc zapraszam :D



P.S. Jeśli macie jakieś pytania chcecie pogadać czy inne coś, to zapraszam na twittera, czy coś.. 
( Ten niebieski ptasior po prawej stronie :D )

niedziela, 10 lutego 2013

#04

Życie toczyło się dalej. Tętniło. Pozłocone blaskiem słońca liście stopniowo opadały na zimną glebę, zmieniając swój kolor na szary i monotonny. Drzewa pozbawione były jakiegokolwiek okrycia, a okoliczne parki przyciągały już coraz mniej dzieci. Czasem można było tylko zauważyć zakochaną parę spacerującą alejkami, bądź też siedzącą na ławce w żelaznym uścisku miłości. Zima. Nie ubłagalnie zbliżała się zima. Ta pora roku gdzie robi się zimno, a chodniki i trawę przykrywa biały puch. Są też i dobre strony. Sklepy zmieniają swój wystrój na świąteczny, a wokół nich spacerują mężczyźni przebrani w stroje Mikołaja. Właśnie.. Dużymi krokami zbliżała się zima i święta Bożego Narodzenia, a co z tym idzie urodziny. Urodziny Louisa Tomlinsona. Zwariowanego chłopaka z nieładem na głowie.

Harry siedział na parapecie okna w swoim pokoju z podwiniętymi nogami, trzymając w dłoni kubek gorącej herbaty z cytryną. I od jakiegoś czasu myślał. Zastanawiał się i sugerował co by było gdyby, a na jego usta wkradł się delikatny uśmiech. Pamiętał wszystko z ostatniego wieczoru spędzonego z Tommo. I mimo, że wspólnie nie poruszali tego tematu, Harry pamiętał wszystko co zaszło tamtego wieczoru. Pamiętał pomimo szalejących w nim procentów. Jego uśmiech automatycznie się poszerzył gdy pod zamkniętymi powiekami ujrzał to co działo się wtedy. Nie mógł odpędzić się od przyjemnego mrowienia, gdy dotknął ust swojego przyjaciela. Doskonale pamiętał jego ciche pomrukiwanie. I zdecydowanie to mu się podobało. A Louis? On udawał, że nic się nie stało. Po prostu było tak jak wcześniej. Zanim Tomlinson przyszedł do niego z butelkami piwa.
*
Louis siedział na kanapie w swoim mieszkaniu zerkając na telewizor ze stacją muzyczną, jednocześnie czytając mało ciekawy artykuł o wędkowaniu. Jednak nie mógł. Po prostu nie mógł tego tak zostawić. Szybkim ruchem odłożył gazetę, wyciągając z kieszeni rurek swój telefon, po czym wybrał odpowiedni numer. A już po kilku sygnałach prowadził ożywioną rozmowę.

~*~
- Huh.. Nick nie wiem czy to dobry pomysł. Po prostu..
- No dalej Hazz. Nie daj się prosić. Tylko nasza paczka. No i oczywiście możesz zaprosić jeszcze kogoś od siebie jeżeli chcesz. A potem wyobraź sobie tydzień białego szaleństwa.. To jak? Bukujemy bilety?
- Grimshaw! Działam pod presją i wiedz, że niedługo Cię zabiję. Rezerwuj bilety, plus jeden dodatkowy.
- No i o to chodziło Styles! Do zobaczenia.

Tydzień szaleństwa w białej Francji. Zapowiadało się nieźle. Tylko piątka znajomych, on i.. No właśnie. Harry bez namysłu nałożył na siebie kurtkę i białe converse po czym mówiąc krótkie " Zaraz wracam, mamo " opuścił dom trzaskając drzwiami. Taka okazja mogła się więcej nie powtórzyć i siedemnastolatek chciał wykorzystać to jak najlepiej. Wychodząc zza rogu automatycznie się uśmiechnął, a ostatnie metry do domu Tommo wręcz podbiegł. Szybkim ruchem nacisnął na dzwonek, czekając. Gdy drzwi się otworzyły Louis powitał go ciepłym uśmiechem zapraszając do uścisku po czym oboje weszli do środka.
- Curly..
- Shh.. Na razie nic niemów - poprosił - Pomyślałem, że mógłbyś poznać moich znajomych, no wiesz.. i stwierdziłem. Uh. Pieprzyć to! Pakuj się Tomlinson. Lecimy do Francji. - Oczy starszego chłopaka natychmiast się powiększyły, patrząc na przyjaciela w szoku.
- Zaraz, zaraz.. Francja, walizki, pakowanie?
- Razem ze znajomymi robimy sobie małą przerwę od szkoły i tego wszystkiego, jeszcze przed świętami, a mianowicie wylatujemy za 2 dni. Wszystko jest ustalone bilety zabukowane, a ty lecisz z nami. I nie ma, że boli Tomlinson. Taka odskocznia dobrze Ci zrobi, więc nie chrzań, że nie możesz i lecisz pakować walizki albo
- Albo co?
Hazz podszedł do niego bliżej wtulając głowę w zagłębienie pod jego szczęką, drażniąc swym oddechem skórę jego szyi i oplótł na niej ramiona.
- Prooooszę? - delikatnie wyszeptał odchylając głowę i patrząc na przyjaciela swoimi przenikliwymi, zielonymi tęczówkami. I Louis po prostu nie był wstanie odmówić. Nie mógł się oprzeć. Dlatego przytaknął tylko głową obserwując poszerzający się uśmiech na ustach drugiego chłopaka.

~*~
- Masz wszystko? Paszport? Wszystkie rzeczy? Harry nie zapomniałeś o niczym?
- Mamoo. Nie rób ze mnie pięcioletniego dziecka. Tak zabrałem wszystko. Jestem gotowy i proszę cię nie mów mi, że zawsze będę twoim małym synkiem.
- Dobrze, ale tylko wtedy jeżeli obiecasz że będziesz dzwonił chociaż co drugi dzień.
- Uh.. zgoda - wyszeptał patrząc na rodzicielkę, a Louis obserwując tą scenę po prostu nie mógł się nie uśmiechnąć.
- Musimy się zbierać. Kocham Cię mamo.
- Ja ciebie też skarbie - Anne powiedziała tuląc do siebie jedynego syna - Bawcie się dobrze.
- Do widzenia Anne.
- Do widzenia Louis. Pilnuj go - wyszeptała tak by tylko on mógł to słyszeć, po czym drzwi się zamknęły.

- No nareszcie! Jeszcze trochę i polecielibyśmy bez Was. - odezwał się Nick, gdy dwójka zdyszanych chłopaków wbiegła do sali odlotów.
- Zamknij się Grims. Nie zrobiłbyś tego, za bardzo mnie kochasz - Harry cwaniakowato się uśmiechnął. - Dobra nie ważne. Poznajcie się. To jest Louis. Louis to jest Nick, Zayn, Liam i  Niall - wskazał ręką na poszczególne osoby uśmiechające się do nich zachęcająco, a Tommo od razu podał im rękę na przywitanie.
- Przygodo.. Nadchodzimy! - wykrzyczał uradowany Zayn, a po chwili wszyscy zostali poproszeni o przejście na pokład samolotu. Zapowiada się ciekawy tydzień, pomyślał Louis siadając na podwójnym miejscu od okna, mając przy swoim boku Hazze.
Przygoda właśnie się zaczęła..



Siemnko :3
Jak zjebanie musi być, że zaczynam od końca.. Boże. Pisze koniec na samym początku, ale wy i tak przeczytacie to na koniec. Serio jest zjebanie O.o Tak więc huh.. JEST ŹLE i zdaję sobie sprawę i jeżeli początek da się znieść to koniec zjebałam, jak to zawsze ja :) Przyzwyczajcie się xd Za błędy również przepraszam, bo na pewno jakieś są.. 
No i Massive thank u za wyświetlenia i komentarze ;') 

czwartek, 24 stycznia 2013

#03

Regularnie chodziłem do szkoły. Regularnie widywałem się z Tomlinsonem i regularnie kłóciłem się z Gemmą. Prozaicznie powtarzające się do znudzenia czynności. Przez ostatni okres dowiedziałem się wiele. Między innymi o orientacji swojego przyjaciela. Tak. Louis Tomlinson. Mój " zmartwychwstały " przyjaciel był gejem. I szczerze? Nie zdziwiłem się tym tak bardzo, jak reagowała na to większość znajomych. Może dlatego, że sam nie znałem do końca prawdy o sobie?

Pomiędzy dwójką chłopaków, przez ostatni okres dochodziło do różnych sytuacji. Poznawali siebie na nowo. I to było piękne. Że pomimo tylu lat, ich nawyki się nie zmieniły. Opowiadali sobie najróżniejsze historie z życia. Robili to stopniowo. W końcu nie da się opowiedzieć dziecięciu lat swojego życia w zaledwie parę godzin..

Nadchodził weekend. Właściwie zbliżał się gigantycznymi krokami, a ja? Ja nie znałem powodu, dla którego miałbym się z tego powodu cieszyć. Anne ciągle pracowała, tłumacząc się jak zwykle, że przecież ktoś musi utrzymać naszą rodzinę. Godzinami przesiadywała w swoim biurze, przeglądając rachunki, rozliczając ludzi z podatków. Typa księgowa z czarnymi okularami na nosie i tysiącem liczb w głowie. Przedstawiam - moja mama. A Gem? To co zwykle. Uczyła się, a wieczorami przesiadywała u swojego chłopaka, którego nikt dotąd nie widział na oczy.

~*~
Był piątkowy wieczór. Na niewielkiej półeczce, wiszącej obok telewizora w salonie Stylesów, zegar wskazywał 20.00, a Harry zmęczonym wzrokiem śledził życie przypadkowych zwierząt na Animal Planet. Bo w sumie ciekawe było to, że zwykłe patyczaki mogą kopulować się przez 10 tygodni. Nie, Hazz wcale o tym nie pomyślał.. Po prostu.. Okej, to było dziwne ale w jakiś sposób.. Wow. Zastanawiał się właśnie jak wytrzymują tak złożony proces, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Siedemnastolatek nawet nie trudził się by sprawdzić kto dzwoni do jego domu o tej porze. Po prostu bez wahania otworzył drzwi, a jego twarz pojaśniała, gdy ujrzał stojącego naprzeciw niego Tommo z tajemniczą torebką z TESCO.

Louis przywitał się krótkim uśmiechem oraz wypowiedzianym - Hej - i bez zbędnego zaproszenia wparował do domu zanim Hazz zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Zamknął tylko drzwi i obracając się na pięcie patrzył jak Loueh wykłada piwa, na blat kuchenny. Roześmiał się krótko.
- Libacja alkoholowa, zabijanie smutków czy może jeszcze coś innego? - zapytał wkrótce
- Raczej wspólnie spędzony wieczór przy horrorach z najlepszym przyjacielem. No i z tobą - wyszczerzył się i otwierając uprzednio piwo, podał je kumplowi.
- Słucham?
- Nie mów słucham bo.. no nie ważne! A tak na poważnie.. Alkohol, jedynym przyjacielem człowieka - kolejny raz posłał mu najpiękniejszy uśmiech i trzymając butelkę z piwem przechylił ją, wlewając odrobinę procentów w swój organizm.
- To co? Egzorcyzmy Emily Rose czy The Ring?
- Egzorcyzmy - oznajmili w tym samym czasie powodując kolejną salwę śmiechu.

~*~
Siedzieli wygodnie na kanapie, sącząc już 3 piwo z rzędu i oglądając. Z głośników telewizora wydobył się nieprzyjemny dźwięk, a Harry odruchowo przysunął się do Louisa, ściskając jego dłoń. Po chwili muzyka zmieniła się na jeszcze bardziej drastyczną, a ta zwykle oznacza, jedną z najgorszych scen. Tak się stało. Na ekran wyskoczyła przerażająca postać, a głowa Harry'ego automatycznie znalazła się w zagłębieniu szyi Tommo.
- No nie wierzę! Harry Styles! Harry Styles boi się podczas oglądania horrorów - zaczął z niego drwić, jednocześnie wplątując swoją dłoń w loki przyjaciela. Czuł jego oddech na swojej szyi, a wzdłuż kręgosłupa przeszedł go dreszcz. Który był nad wyraz przyjemny. Wyraźnie czuł jak Hazz sunie nosem po jego szczęce, co raz wyżej i wyżej, na samym końcu wpatrując się w jego oczy. Jego własne błyszczały, a Louis wręcz widział w nich swoje odbicie. Podniecało go to. Nawet bardzo. I w tej chwili przeraźliwy dźwięk wydobył się z telewizora, a dwójka chłopaków odskoczyła od siebie niczym poparzona od swojej bliskości.
- Uh.. Ja.. - zaczął Styles ale nie dane mu było skończyć
- Nie ważne Curly.. - przerwał mu, kolejny raz tego wieczora obdarowując go swoim magicznym uśmiechem, który młodszy chłopak wręcz uwielbiał.

Film się skończył. Teraz obaj siedzieli przy zgaszonym telewizorze, wpatrując się we własne butelki. Jedynym źródłem światła była niewielka lampa stojąca gdzieś w kącie przy przeciwległej ścianie. Panowała cisza. Ale nie była ona tą drętwą ciszą. Tą gdzie boisz się odezwać, ona była czymś dobrym. Po chwili Harry opadł głową na kanapę.
- Wiesz co.. Nie zrozum mnie źle, ale.. zastanawiałem się jak to jest.. Umm całować się z mężczyzną.
- O nie Hazz. Nie będę Cię z tym zaznajamiał opowiadając o tym - powiedział również opierając się o kanapę - Uwierz mi. Nie chcesz tego.
- Więc nie zaznajamiaj. Po prostu to zrób.
Szczęka Tomlinsona opadła.
- Harry. Wiem, twój wiek i spożyty dziś alkohol. To na p.. - nie zdążył. Usta siedemnastolatka naparły na jego własne. Był zaskoczony. Ogromnie zaskoczony. Ale z każdą mijającą sekundą nie mógł się powstrzymać i powoli zaczął oddawać pocałunek. Styles dominującym ruchem przejechał językiem po dolnej wardze Louisa, a ten bez wahania wpuścił go do środka, tocząc zawziętą walkę na języki, o dominację. Nie potrafił się pohamować i przygryzł wargę swojego przyjaciela, na co ten jęknął gardłowo, nie przerywając pocałunku. Po chwili oboje odkleili się od siebie, ciężko dysząc i złączając swoje czoła. Hazza uśmiechnął się ciągle wpatrując się w oczy przyjaciela, po czym ponownie ukrył głowę w zagłębieniu jego szyi.

A Louis? Louisem targały sprzeczne emocje. Nie wiedział. Nie wiedział nic.




Siemanko wszystkim z samego rana! ( tak wiem, jest po 21 xd ) Przedstawiam rozdział number 3, mam nadzieję, że nie jest jakiś specjalnie do kitu. I huh.. zaczyna się dziać kociaki! ^^ Ale uprzedzam.. Nie tak szybko :D No to co.. zostawiam was sam, na sam z rozdziałem ( tylko nie fapować! ) Oceńcie sami jak jest i.. 

czy będę bardzo bad jeżeli powiem że nowy rozdział będzie gdy pod rozdziałem będzie przynajmniej 5 komentarzy? A może i więcej? Ohh Przepraszam ale lubię czytać to co tu piszecie, a do tego to świetna motywacja do dalszego działania! :) xx 

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Liebster Awards!


Huh.. nie sądziłam, że ktoś mnie gdzieś, kiedyś, do czegoś nominuje, ale cóż.. stało się! :D Za co dziękuję :3

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 10 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz osoby (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 10 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.  

Nominacja od:  http://our-memoriesx.blogspot.com/


Pytania:

1. Czym dla Ciebie jest muzyka?
Muzyka jest dla mnie całym, moim życiem. To dzięki niej i bliskim, mam motywację do dalszego działania :) 


2. Jak planujesz swoje przyszłe życie?
Huh.. Trudne pytanie. Bo pomimo, że mam już 16 lat to ciągle nie wiem co chcę robić dalej w życiu. Na razie żyję teraźniejszością.


3. Co myślisz o sobie?
Niezrównoważona psychicznie, nastolatka z problemami i rzeką marzeń. 


4. Co motywuje Cię do pisania?
Komentarze, które czytam, muzyka oraz.. Główni bohaterowie, których życie śledzą miliony osób na twitterze ;')


5. Czy masz rodzeństwo?
Yep. Młodszy brat, Kamil :)


6. Jak masz na imię i ile masz lat?
Kinga, lat 16 (rocznikowo)


7. Jakie cechy, według Ciebie, powinien mieć prawdziwy przyjaciel?
Powinien być troskliwy, wyrozumiały. Powinien Cię wspierać w każdej możliwej sytuacji, ale również gdy zajdzie taka potrzeba, powinien wytknąć Ci błędy i opierdolić gdy robisz coś źle :)


8. Jesteś zadowolona/zadowolony z tego, co piszesz lub tworzysz?
W pewnym stopniu tak, ale zawsze znajdzie się masa rzeczy do poprawienia więc, nie jest łatwo..


9. Spotkałaś/łeś się z hejtami i negatywnymi komentarzami pod Twoim adresem? Jak to znosisz?
Chyba każdy, spotkał się z negatywną opinią u innych ludzi, więc sądzę, że nie jestem sama. Ale jak to znoszę, hmm? Myślę, że z każdym dniem coraz lepiej. Hejterzy przestają mnie obchodzić, wolę polegać na opini przyjaciół.


10. Czujesz się doceniony/a, gdy czytasz pozytywne komentarze na swój temat?
Na pewno. To straszne miłe gdy ludzie piszą Ci miłe rzeczy od tak. Po prostu :) 

~*~

Moje nominacje :

{ 13muros 
loving-him-was-red.blogspot.com/ 


{ KarolaxBarrot'iens
nothing-seems-like-the-past-anymore.blogspot.com/

To na razie wszyscy. Przepraszam ale nikt więcej mi do głowy nie przychodzi ;') 
~*~

Moje pytania:
1. Jak masz na imię? Ile masz lat?
2.Co zainspirowało cię do pisania bloga?
3. Najgłupsza rzecz w życiu, którą zrobiłaś?
4. Jakiej muzyki słuchasz no co dzień?
5. Jak znosisz wszelkiego rodzaju hejty na temat twój, bądź twojego bloga? 
6. Jakie są twoje zainteresowania/ hobby? Co lubisz robić w wolnym czasie?
7. Największe marzenie?
8. Jak zaczęła się twoja przygoda z One Direction? 
9. Ulubione danie?
10. Ulubione zwierze? 


niedziela, 6 stycznia 2013

#02

Mijały minuty..
godziny..
dni..
Tak, dni. Minęło dokładnie 8 dni. Osiem dni odkąd mój nieżyjący przyjaciel wparadował do mojego mieszkania. Z beztroskim uśmiechem, radością, ale i również nutką niepokoju w nieziemskich oczach. Zwariowałem? Też tak myślałem. Ba! Ja byłem nawet o tym przekonany.. Potem jednak zaczęły się pytania. Pytania, które na pozór przekreśliły wszystko. Choć w gruncie rzeczy i tak już nic nie było..


***
- Zrozum Hazz. To nie miało tak wyglądać. To nie zależało ode mnie! Proszę Cię.. Chcę tylko byś zrozumiał. Nic więcej. Daj mi to tylko wyjaśnić!
- 5 minut. Masz 5 minut. I radzę ci je wykorzystać, bo więcej czasu w moim życiu, dla siebie nie dostaniesz.
Zabolało. Może nawet i bardzo. Ale kłamstwa bolą.
- Ten pożar. Śmierć.. To wszystko.. Nie było mnie tam, Harry.
- Słucham? - powtórzyłem nie dowierzając,
- Nie było mnie tam.. Dzień wcześniej, od razu po zakończeniu roku szkolnego, pojechałem do ciotki. Irlandia.. Zieleń, szczęście. Nie powiedziałem Ci. Nie lubiłem pożegnań. Teraz wiem, że to był błąd.. Wyjechałem ze względu na rodziców. Nie układało się im. Chcieliśmy dać im trochę czasu, na rozmowę, na wspólne chwile. Moje siostry, miały dołączyć do mnie dwa dni później...
Nie dołączyły. Spięcie instalacji elektrycznej. Nikogo nie uratowali. A ja? Nie miałem szansy powrotu. Rodzina z Irlandii wystąpiła o prawo do opieki. Zostałem tylko ja. Nie masz nawet pojęcia jak to bolało. Bolało wszystko. Straciłem nie tylko rodzinę. Kochającą i wspierającą się rodzinę, ale straciłem także ciebie. Najlepszego, jedynego przyjaciela..
- Pogrzeb. Co z pogrzebem ? Dlaczego Ty.. Dlaczego Cię na nim nie było? - zapytałem po dłuższej ciszy, na wydechu z trudem opanowując drżenie głosu i starając się by zebrane łzy, nie ujrzały światła dziennego. By żadna, choćby nawet jedna słona kropla, nie spłynęła po policzku.
- Chciałem. Uwierz mi. Pragnąłem tego cholernie mocno. Każdą częścią swojego ciała. Ale co mogłem zrobić, jeżeli dowiedziałem się o tym o jeden dzień za późno. Tak.. Powiedzieli mi o pożarze, dopiero po pogrzebie, o którym też nie miałem pojęcia. Hazz.. Brakuje mi ich. Brakowało mi Ciebie..
- Twoje 5 minut minęło. Wyjdź. Proszę, nie utrudniaj tego jeszcze bardziej.
***

Od tamtej pory dużo myślałem. O wszystkim. O tej całej historii. Czy wierzyłem? Nawet jeśli bym nie chciał i tak bym to zrobił. Wierzyłem w każde jego słowo. Tomlinson? Przychodził. Każdego dnia o stałej porze. Zawsze gdy byłem w szkole. Lecz, gdy siedziałem w domu, udając chorobę, widziałem. Ale nie potrafiłem przebaczyć. Nie rozumiałem dlaczego? Dlaczego nie zadzwonił? Nie napisał listu..


- Wszystko w porządku, panie Styles?
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z otaczającego mnie świata. Na ziemię sprowadził mnie głos Parkera. Pana Parkera. Siwiejącego mężczyzny, z okularami na nosie, który równie dobrze potrafił rozbawić towarzystwo, jak również nauczyć matematyki.
- Tak.. To znaczy nie.. Nie! Muszę wyjść. To ważne. Nawet bardzo. - powiedziałem do nauczyciela i szybkim ruchem zgarnąłem swoje podręczniki pakując je do torby. Wychodząc z klasy widziałem tylko spojrzenia moich rówieśników, po czym rzuciłem tylko krótkie " do widzenia " i zniknąłem za drzwiami. Biegłem. Musiałem zdążyć. Ze szkolnej szafki wyjąłem kurtkę i nie trudząc się z założeniem jej, wybiegłem na spotkanie z teraźniejszością. Chłodne, jesienne powietrze, nieco ostudziło moje zapały, ale wiedziałem co muszę zrobić. Postanowiłem. Spojrzałem raz jeszcze na wskazówki zegarka znajdującego się na moim nadgarstku i przyspieszyłem kroku. Idąc szybkim tempem, widziałem jego oddalającą się sylwetkę. Odchodził. Znowu o tej samej porze. No Styles.. Teraz albo nigdy - pomyślałem i zaczerpnąwszy najpierw powietrza krzyknąłem jego imię. Nie poskutkowało. Postanowiłem jeszcze raz. Tym razem poszło mi dużo lepiej, a co najważniejsze mój głos brzmiał bardziej donoście. Obserwowałem jak powoli odwraca się na pięcie, by następnie uśmiechnąć się delikatnie.

~*~
- Ja.. um.. ja.. Kurwa! Przepraszam Louis. Nie powinienem cię wyrzucić i w ogóle.. Po prostu.. 
- To trudne Harry. Wiem. I to ja nawaliłem. Przyszłości nie zmienimy. Nie da się zmienić tego co było. Ale.. Może warto zacząć od początku? 
- Sugerujesz przyjaźń? - odwzajemniłem jego uśmiech
- Uh.. Cześć, nazywam się Louis. Louis Tomlinson. Mam 20 lat, zero przeszłości, może mówić do mnie Lou, lub po prostu jak tam chcesz i.. Zostaniesz moim najlepszym przyjacielem? - powiedział na co zakrztusiłem się pitą herbatą i wybuchłem śmiechem 
- Nazywam się Harry Styles, mam 17 lat, możesz mówić mi Hazz, lub jakkolwiek chcesz z jednym, małym wyjątkiem. Proszę cię.. Tylko nie Harriet. I.. Tak. Zostanę twoim najlepszym przyjacielem. - powiedziałem automatycznie podchodząc w jego stronę i mocno go przytulając. 
- Brakowało mi Cię Hazz.
- Mi Ciebie też Boobear - szepnąłem wprost do jego ucha. 

Zaczynamy od początku. Niczego nie udając, bo w końcu przyjaciel to ktoś, kto daje ci totalną swobodę bycia sobą. A najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość.. A radość tymczasowo wróciła. Wróciła do mojego nędznego życia.. 




huhuhuuu! Jestem! Miałam być przed Sylwestrem, ale w życiu mi trochę dupło, a wszelkie plany poszły na zieloną łąkę się jebać. No ale cóż.. Obiecałam sobie i Olce że wstawię przed 20 i oto jest. Zaczyna się układać. Będzie lepiej :) Proszę o komentarze i ten, no.. do następnego! :3